Fińskie osobliwości, czyli o tym co mnie zaskoczyło i (czasami) nadal zaskakuje w Finlandii


Ostatnio znowu zapytano mnie o to, co mnie najbardziej zaskoczyło w Finlandii. Muszę przyznać, że właściwie nigdy się nad tym poważnie nie zastanawiałam. Dużo wiedziałam na temat Finlandii zanim się tutaj przeprowadziłam, więc szok kulturowy jako taki mnie ominął. Pozostało jednak kilka rzeczy, które dziwiły mnie czternaście lat temu, kiedy przyjechałam tutaj po raz pierwszy i które nadal mnie zastanawiają, tylko spowszedniały i stały się normalne.  Być może na początku było ich więcej, ale teraz już nie pamiętam. Niemniej jednak kilka rzeczy zdecydowanie zasługuje na wzmiankę:

1. Bezimienne dzieci

Bardzo rzadko, jeżeli w ogóle, wspomina się o tym, że w Finlandii przez kilka tygodni do nawet kilku miesięcy po narodzinach nie ujawnia się imion noworodków. Tak, tak, dobrze przeczytaliście. O co chodzi?
Dzieciom najczęściej w tym bezimiennym okresie nadaje się imiona „robocze”, które są zazwyczaj śmiesznymi ksywkami i zdecydowanie różnią się od oficjalnego imienia, które jest podawane do oficjalnej wiadomości dopiero w czasie chrztu lub świeckiej uroczystości. Pytałam i próbowałam się dowiedzieć dlaczego nadal podtrzymuje się ten zwyczaj i najczęstszą odpowiedzią jest to, że rodzice chcą zobaczyć dziecko i trochę je poznać, a dopiero potem zadecydować jakie imię będzie pasowało. 

Jeżeli myślicie, że fińskie dzieci są źle traktowane, to nie ma nic bardziej mylnego  – nie wiem czy to jako zadoścuczynienie, ale maluchom można później nadać nawet cztery (!) oficjalne imiona. Dozwoloną liczbę imion zwiększono kilka lat temu, najwidoczniej jedynie trzy imiona były niewystarczające. Zadziwiająco wielu Finów ma trzy imiona, podwójne ma chyba każdy, jeszcze dodatkowo znajdziemy bardzo wiele imion łączonych - Jussi-Pekka, Juha-Pekka, Jukka-Pekka (zazwyczaj skracane do JP, czyli „jii-pe”), Vesa-Matti, dla kobiet Anne-Mari, Kirsi-Marja, albo Henna-Riikka. Do takiego połączonego imienia można oczywiście dodać jeszcze inne imiona.  Jak szaleć to szaleć.

2. Plastikowe wiadro jako przedmiot pożądania


Nie jestem pewna, czy powstały już na ten temat badania naukowe, ale myślę, że ten fenomen byłby niezłym materiałem badawczym  psychologii społecznej. Do tej pory nie wiem też, co wywołuje w Finach niepohamowaną potrzebę posiadania plastikowych wiader. Darmowe wiadra są bardzo pożądanym towarem. Jeżeli w jakiśm zupełnie dowolnym miejscu w Finlandii widzisz ogromną kolejkę ludzi to na 90% stoją oni w kolejce po darmowe wiadro. Dodam jedynie, że jest to kolejka o niezwykle pięknie brzmiącej nazwie – fin. ämpärijono.  Finowie również lubią z tego żartować, ale uwierzcie, tak naprawdę się dzieje.  Zobaczcie sami: tutaj 


źródło


3. Brak klamek w drzwiach i oknach

Zdecydowanie brak klamek w drzwiach wejściowych (szczególnie w mieszkaniach w blokach) i w oknach mogę zaliczyć do kategorii top10 „co mnie bardzo zadziwiło w Finlandii”. Teraz się śmiejecie i myślicie, że zwyczajnie marudzę, ale  brak klamek w drzwiach może przeszkadzać w codziennym życiu. Często drzwi mają jedynie uchwyt, ale nie starą poczciwą klamkę.  
Z oknami jest podobnie. W Finlandii często przy dużych oknach zrobione są niewielkie wywietrzniki, albo takie naprawdę mikro-okna, które owszem sprawdzają się w zimie, ale niestety nie pomogą w lecie, kiedy w mieszkaniu jest ciepło. Dla większości Finów to nie jest żaden problem, oni twierdzą/wierzą, że skoro w domach istnieje system wymiany powietrza, to już nie trzeba otwierać okien. Chociaż to nieco bardziej złożony problem... Duże okna też można otworzyć i co zabawne wystarczy nam tylko jedna uniwersalna klamka, która pasuje chyba to wszystkich fińskich okien ;-)  O taka:


źródło
Dodam jedynie, że problem braku klamek dotyczy głównie mieszkań w blokach, tak mniej więcej od lat 70.-80. XX wieku. W starych domach, w domach jednorodzinnych zazwyczaj klamki są. PS w moim nowym bloku mamy już klamki w drzwiach wejściowych, ale duże okna dalej otwieramy jedną klamką. 

4. Mleko do każdego posiłku i kawa kiedy tylko się da

Finlandia to naprawdę kraj kawą i mlekiem (i nie jest to jedynie kawa z mlekiem) płynący. W Finlandii każda pora jest dobra na uraczenie się filiżanką kawy. Mamy- poranną kawę, kawę po  lunchu, kawę popołudniową, a  nawet kawę wieczorną. Osoby starsze, w tym moi teściowie często przed snem piją kawę, a jedna z sióstr mojej teściowej opowiadała mi kiedyś, że nie mogła spać w nocy, więc wstała, zaparzyła kawę, wypiła i dopiero wtedy zasnęła. 
Z mlekiem podobnie -  mleko na śniadanie, obiad, podwieczorek i kolację i nie dotyczy to jedynie dzieci. Popijanie mlekiem np. "steków" śledziowych, kaszanki czy kotleta, nie zdziwi żadnego Fina. Mleko występuje we wszystkich możliwych wariacjach - odtłuszone, „normalne”, tłuste, niehomogenizowane, ekologiczne, od szczęśliwej krowy, mleko plus z dodanymi witaminami, bez laktozy, i jeszcze pewnie kilka innych.
Mleka roślinne już na dobre zajęły miejsce na fińskich półkach domowych i sklepowych, wybór jest również bardzo duży. Moja znajoma wegankę, do każdego posiłku pije mleko owsiane lub ryżowe.  Moja teoria na ten temat jest prosta -  Finowie muszą mieć jakikolwiek biały napój do posiłku. To jest silniejsze od nich i nawet jeżeli przestają pić mleko krowie, to przenoszą się na mleko roślinne. Więcej na temat spożycia mleka znajdziecie tutaj.

5.  Fińskie wesela

Wesela po fińsku to zdecydowanie temat na osobny post, albo książkę. W Finlandii byłam na pięciu weselach/ślubach/imprezach weselnych. Tradycyjne fińskie wesele wciąż zaczyna się w kościele (najczęściej luterańskim), po czym następuje część weselna. W przypadku tradycyjnych wesel na których byłam ta część rozrywkowa zaczyna się bardzo mało rozrywkowo, bo od siedzenia przy pustych stołach i często też bez muzyki. Goście oczywiście rozmawiają ze sobą i panuje bardzo przyjemna atmosfera, ale z mojej polskiej perspaktywy ten brak muzyki jednak przeszkadza. Następnie po powitaniu  przez młodą parę, złożeniu życzeń, rozpoczyna się oczekiwanie wyposzczonych gości na obiad. Ale zanim jedzenie trafi na nasz talerz to musimy poczekać w długiej kolejce do "szwedzkiego stołu". W czasie większego wesela jest więcej stołów, ale i tak musimy zwyczajnie poczekać w kolejce, czasami bardzo długiej (ciągle bez muzyki, tak tylko dodam). Ciepłe jedzenie dostaniemy raz i często będzie to jedyne jedzenie, oprócz deseru oczywiście. Z napojami alkoholowymi jest różnie, czasami goście dostają tylko wino musujące do toastu, a jeżeli mają ochotę to resztę można dokupić, gościom serwuje  się booli, czyli poncz (bardzo uważajcie na ten specjał). W czasie tradycyjnego wesela Panna Młoda musi zostać porwana (obecnie Pana Młodego też można porwać).
Muzyka też w końcu się pojawia, ale niestety nie gra zbyt długo, bo często już po północy część gości udaje się do baru na „afterparty”.

Dwa mniej oficjalne wesela, na których byłam miały miejsce w domu. Po pierwszym domowym przyjęciu, które było bardzo przyjemne, z pysznym jedzeniem i dobrym winem, Panna Młoda przebrała się w wygodniejsze ciuchy i około godziny jedenastej wieczorem wyszła z koleżankami do baru, Pan Młody postanowił posprzątać.
Przed drugą domową imprezą weselną zastanawaiłam się czy czarna sukienka, którą miałam na sobie nie będzie wielkim faux pas, ale w momencie kiedy Panna Młoda otworzyła nam drzwi mając na sobie czerwony golf i jeansy, moje obawy zniknęły całkowicie. Po kilku toastach i domowym karaoke poszliśmy do baru.

Teraz wpadły mi do głowy jeszcze inne ciekawostki, więc chyba będzie część druga. Stay tuned!

Komentarze

  1. Ale interesujący wpis! Uwielbiam czytać takie ciekawostki z różnych krajów. Styl "imprezowania", a zwłaszcza jedzenie (bądź raczej jego brak ;) ) przypomina mi przyjęcia holenderskie. Trzeba się przed nimi bardzo najeść :D Niesamowity jest ten zwyczaj o braku imienia, kiedyś tak było, za dawnych czasów, jak dziecko czekało z otrzymaniem imenia do momentu, aż ojciec nie wróci z wojny i nada to imię. A że wojny nieraz ciągnęły się w nieskończoność, to biegała taka gromadka: dziecko nr 1, dziecko nr 2, dziecko nr 3... Proszę o kolejne takie wpisy, czekam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa. Tego typu wpisów na pewno będzie więcej :-)

      Usuń
    2. Super, nie mogę się doczekać.

      Usuń
  2. Mieszkam w Szwecji, Finowie jawią mi się jako sympatyczni ludzie, bardziej otwarci i weselsi niż Szwedzi, ale wiele zwyczajów widzę mają podobnych.
    Ciekawy wpis!
    KasiaP z bloga contrasty.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) to bardzo ciekawe spostrzeżenie. Według mnie to Szwedzi są bardziej otwarci i weselsi :-) Finlandia przez wiele stuleci była częścią Królestwa Szwecji, więc kultura, zwyczaje i kuchnia mają bardzo dużo wpływów szwedzkich.

      Usuń
  3. Ups chyba nie najadłabym się na fińskim weselu :) nie wyobrażam sobie wesela bez możliwości najedzenia się przeróżnistymi wybranymi przeze mnie potrawami :) pod tym względem wolę "po polsku" :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty